Golleador Teodorczyk przewodzi polskim snajperom

Polscy snajperzy w gazie

Zgodnie z życzeniami fanów nad Wisłą, po Euro 2016 polscy napastnicy zaczynają wyrabiać sobie naprawdę dobrą markę w Europie. Jedni robią to na skalę globalną, inni na krajową, ale jest co najmniej kilka nazwisk, które poza Łukaszem Teodorczykiem zasługują tutaj na wyróżnienie.

Największą gwiazdą z przedstawianego tu grona jest rzecz jasna Robert Lewandowski, który kapitalnie wszedł w sezon – trzy gole w pierwszej kolejce i po jednym w dwóch kolejnych meczach z miejsca ustawiły go w czołówce klasyfikacji strzelców. I choć później miał kilkumeczową przerwę w trafianiu w Bundeslidze, to niedawno znów wrócił na właściwe tory i może poszczycić się siedmioma bramkami w dziewięciu spotkaniach, będąc nadal pierwszoplanową postacią wielkiego Bayernu.

Równie wyśmienity, o ile nawet nie lepszy początek sezonu miał Arkadiusz Milik, który po przejściu za astronomiczną kwotę 32 milionów euro z Ajaxu do Napoli zaczął już w pierwszych spotkaniach w nowym klubie strzelać jak na zawołanie. Cztery bramki w Serie A i trzy w Lidze Mistrzów stawiały go na wygranej pozycji w walce o miejsce w składzie. Niestety, jak większość kibiców się orientuje, Milik w meczu z Danią doznał poważnej kontuzji kolana i do gry nie wróci wcześniej niż w lutym.

Coraz głośniej mówi się też o dwóch młodych, polskich napastnikach – Kamilu Wilczku i Mariuszu Stępińskim. Ten pierwszy, po nieudanej przygodzie z włoskim Carpi, skutecznie odbudował się w Brøndby Kopenhaga, gdzie we wszystkich rozgrywkach strzelił już 12 goli w 22 meczach, dokładając do tego 8 asyst! Z kolei Stępiński odszedł w wakacje z Ruchu Chorzów i ruszył na trudny podbój Francji do FC Nantes. Może nie imponuje tam nadzwyczajną skutecznością (dwa gole i trzy asysty w lidze), ale sam fakt, że 21-latek wywalczył sobie miejsce w składzie francuskiego zespołu środka tabeli, jest całkiem dobrym osiągnięciem. Na pewnej fali wznoszącej jest nawet Artur Sobiech, który regularnie gra w zdegradowanym do 2. Bundesligi Hannoverze 96 (trzy gole, dwie asysty), choć akurat on uznania w oczach trenera Nawałki już od pewnego czasu nie ma.

Teodorczyk strzela najwięcej

Z całej tej grupy wyróżnia się jednak Łukasz Teodorczyk. I choć należy brać oczywiście poprawkę na ligę w jakiej gra, to wynik 9 goli i 2 asyst w 12 meczach Jupiler Pro League i 6 bramek w 5 spotkaniach Ligi Europy (łącznie z kwalifikacjami) robi wrażenie. Łukasz pokazuje wszystkie atuty, z których był znany jeszcze podczas wspaniałej gry w Lechu Poznań – świetna gra głową, siła, a przy tym nieprzeciętna technika i zwrotność. Fachowcy na profesjonalnych portalach piłkarskich, takich jak Sportowy Ring, zwracają też uwagę na inną ważną cechę jego gry – dużą walkę na boisku i mnóstwo przebiegniętych kilometrów. W wielu meczach Teodorczyk skutecznie inicjuje pressing, będąc de facto pierwszym obrońcą swojego zespołu. A jeśli przyjdzie powalczyć o futbolówkę na całej szerokości boiska – też nie omieszka tego zrobić. No i przy tym jest bardzo wydolny wytrzymałościowo – do ostatnich minut na placu gry jest groźny, co już niejednokrotnie udowodnił, strzelając gole w końcówkach spotkań.

Czy taka skuteczność oznacza dla niego lepsze czasy? W klubie na pewno. Działacze Anderlechtu już zapowiedzieli aktywowanie klauzuli pierwokupu z Dynama Kijów za 5 milionów euro. Oby tylko z reprezentacją nie miał większych problemów. Już wiemy, że po ostatnie „aferze alkoholowej” otrzymał on powołanie na kolejne mecze. I dobrze – bo czy możemy sobie pozwolić na stratę zawodnika, który w niezłej europejskiej lidze strzela tyle bramek?