Schody do nieba - (Stepenice ka nebu) - Branka Kranjac
Statek opuszczał się powoli, podczas gdy czerwone płomienie przecinały zieleń nieba. Na koniec znieruchomiał na pierwszym stopniu schodów, pustym jak i wszystko inne w jego pobliżu.
Stał tam dość długo, podczas gdy urządzenia sprawdzały próbki atmosfery i zebranych skał. W końcu otworzyły się drzwi, bezgłośnie odsuwając się na bok, i na ruchomą taśmę wkroczył podróżnik w skafandrze. Zjechał na powierzchnię.
Gdy tylko znalazł się na ziemi, jednym ze swych członków sięgnął urządzenia przy głowie, szukając w okolicy źródła fal radiowych, które sprowadziły go na tę zapomnianą planetę. Nie zdążył go jednak użyć, gdyż na wprost niego ukazały się stopnie. Nie były to stare drewniane schody z poręczami, ani niezgrabne schody betonowe, ani też bezgłośne schody ruchome. W istocie – przy swej widmowości ledwie były do nich podobne; nie mogły znów być niczym innym. Wyglądały niczym płynące wody, niczym splecione nici srebra, delikatne, lecz mocne, ciągnące się w górę jak okiem sięgnąć, jak się wydawało – do samych niebios. Stały tak, nęcąc swym lśniącym pięknem. Podróżnik nie wytrzymał i postawił jedną stopę, potem drugą, i jak oczarowany, coraz szybciej zaczął przebierać nogami, podążając ku zielonym głębiom.
Gotując swój najnowszy posiłek, Istota pomyślała leniwie: „Wszystkie te »rozumne« stworzenia są takie same, bez względu na gatunek. Czy one naprawdę wierzą, że istnieją schody do nieba?
tłumaczenie z serbskochorwackiego:
Marcin Jan Szklarski
Informator Gdańskiego Klubu Fantastyki