Fringe: Na granicy światów

Mariusz Siwko
07.09.2015

Battlestar Galactica (sezon 2), Doktor Who (sezon 1 najnowszej serii), Czysta krew (którą omawiałem ostatnio) i wreszcie Fringe: Na granicy światów, o którym będzie tym razem. Tak się składa, że emituje go obecnie TVN 7, postaram się więc nie spoilerować. Byłoby to zresztą dość trudne, ponieważ akcja jest wyjątkowo tajemnicza i poplątana. Mogę śmiało stwierdzić, że w tym serialu nic nie jest takie, jak się wydaje, a po obejrzeniu pierwszego sezonu jestem niewiele mądrzejszy niż na początku. Wszyscy porównują Fringe z Archiwum X, więc i ja od tego zacznę. W tamtym klasyku osią akcji było UFO i planowana inwazja Obcych, tutaj głównym motywem jest… [no cóż: nie mogę powiedzieć] – i znów planowana inwazja, zdaniem pewnych osób nie do uniknięcia. Tam mieliśmy spisek sprzedawczyków na górze, tutaj tropy prowadzą do giganta naukowo-przemysłowego Massive Dynamic; zagmatwanie akcji nie pozwala jednak orzec, czy jest to organizacja złowroga czy też w jakiś przewrotny sposób dobrotliwa. Wreszcie zamiast Archiwum X mamy projekt Fringe, tropiący na całym świecie tajemnicze wydarzenia układające się w tak zwany Wzorzec.

Agentka FBI Olivia Dunham (odpowiednik Foxa Muldera) zostaje zwerbowana do projektu; współpracując ze swoim starym szefem (agent Francis) podlega nowemu (agent Broyles). Do pomocy ma asystentkę Astrid, genialnego – lecz rozmieniającego się na drobne – Petera Bishopa oraz – jeszcze bardziej genialnego – szalonego naukowca Waltera Bishopa (jego ojca, w swoim czasie kreowanego na następcę Einsteina).

I tu dochodzimy do sedna sprawy. Klasyczny szalony naukowiec to z reguły po prostu megaloman, najczęściej z tak zwanym kompleksem Mussoliniego, dotąd nie uznanym za jednostkę chorobową. Za to doktor Walter Bishop to facet z prawdziwymi żółtymi papierami, któremu przez 17 lat psychiatrzy z St. Claire’s Hospital nieźle namotali w genialnej mózgownicy. Rezultat jest taki, że nasz delikwent sporadycznie, głównie na zasadzie skojarzeń, przypomina sobie cokolwiek ze swych dawnych prac badawczych; a trzeba powiedzieć, że brał udział chyba we wszystkich tajnych projektach rządowych czasów swej młodości, w większości raczej paskudnych. Pewne rzeczy robił też z własnej inicjatywy – na przykład wynalazł niebezpieczny w użyciu wehikuł czasu, który potem poukrywał w częściach w różnych skrytkach bankowych, by na koniec, rzecz jasna, o nim zapomnieć. śeby było ciekawiej: miał kiedyś wspólne laboratorium z szefem-założycielem Massive Dynamic, legendarnym Williamem Bellem, który dopiero potem został najbogatszym człowiekiem świata; był też w swoim czasie dobrym znajomym pani dyrektor firmy, Niny Sharp, osoby – jak się wydaje – najlepiej poinformowanej, gdyż wtajemniczonej w sprawy projektu Fringe, lecz nie dzielącej się przesadnie własną wiedzą z jej uczestnikami. Wygląda więc trochę tak, jakby doktor Bishop znał wszystkie odpowiedzi, których poszukuje tytułowy projekt, zupełnie jednak nie zdając sobie z tego sprawy. Stąd podejrzany staje się fakt umieszczenia go w psychiatryku, który w tym świetle kojarzy się z próbą zamknięcia mu ust (czy też raczej mózgu).

Nie mam zielonego pojęcia o psychiatrii, o jakiejkolwiek praktyce obserwacyjnej już nie wspominając, lecz śmiem twierdzić, że John Noble, odtwórca roli Waltera, gra ją koncertowo – ba! wręcz genialnie. Ten australijski reżyser i aktor teatralny (rocznik 1948), obecny na dużym i małym ekranie dopiero od 40. roku życia, najbardziej był dotąd znany z perfekcyjnie odpychającej roli króla Denethora w trzeciej części Władcy pierścieni. Tu natomiast stworzył postać pokręconą do niemożliwości, a jednocześnie nieodparcie sympatyczną. Prawdopodobnie dlatego, że oparł się na tym, co w psychice ludzkiej najbardziej podstawowe i dla wszystkich odruchowo zrozumiałe: dziecięcym sposobie myślenia i odczuwania.

W odróżnieniu od swego archetypu, dążącego do władzy nad światem – nasz szalony naukowiec poprzestaje na rzeczach prostych: do szczęścia wystarczy mu interesująca sekcja zwłok bądź manipulacja umysłem i od czasu do czasu zaspokojenie spontanicznych zachcianek żywienio-wych (piwo imbirowe, wata cukrowa, miętówki). Jest więc wariantem oswojonym i dzięki temu zdecydowanie bardziej ludzkim. Poświęciłem tak dużo uwagi Johnowi Noble i jego postaci, bo bez niego serial nie miałby tego swojego niepowtarzalnego kolorytu. Muszę jednak stwierdzić, że wszyscy aktorzy grają bardzo dobrze i bez dowolnego z nich opowieść straciłaby wiele na atrakcyjności. Chciałbym tu wyróżnić Annę Torv w roli Olivii (wbrew ostrej krytyce na forum) i dwóch intrygujących łysoli: Lance Reddicka (agent Broyles) oraz Michaela Cerverisa w roli tajemniczego Obserwatora – obecnego wszędzie tam, gdzie przejawia się Wzorzec. Ten facet rzeczywiście wygląda i zachowuje się jak ktoś nie z tego świata! Tyle na temat serialu, który – jak doktor Bishop – wreszcie jest tak szalony, jak trzeba. Polecam go bez wahania jako jedno z najlepszych widowisk SF ostatnich lat.


Andrzej Prószyński

Fringe: Na granicy światów
Fringe (2008) serial TV (Fox)
Ocena FilmWeb: 8,09/10
Produkcja: Kanada, USA
Gatunek: thriller, sf
Twórcy serialu: J. J. Abrams,
Alex Kurtzman, Roberto Orci
Czas trwania: pilot 78 + 19 x ok. 48 min.

Obsada:
John Noble (doktor Walter Bishop)
Joshua Jackson (Peter Bishop, syn Waltera)
Anna Torv (agentka Olivia Dunham)
Mark Valley (John Scott, były Olivii)
Lance Reddick (agent Phillip Broyles, szef projektuFringe)
Kirk Acevedo (agent Charlie Francis)
Jasika Nicole (Astrid Farnsworth, asystentka Olivii)
Blair Brown (Nina Sharp, dyrektor MassiveDynamic)
Michael Cerveris (Obserwator)

Informator GFK

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie