Wieczór z Cyganem

Maciej Piwowski
07.09.2015

Tak... Niech mi ktoś teraz powie, że rządy przypadku nie są czasem rządami dobrymi. Zaczęło się od tego, że osobiście pożyczyłem bratu kilka komiksów z klubowej biblioteki – nawet nie spoglądając na ich okładki. Następnego dnia po południu brat powiedział: „dobre”; ale wzruszyłem ramionami: miałem naukę. Co prawda nie mogłem się do niej za bardzo zabrać... Jednak wieczorem rozłożyłem wreszcie książkę, przygotowałem kawę i już miałem zacząć... gdy ujrzałem – przypadkiem – stosik komiksów. Zajrzałem do pierwszegoz brzegu, zacząłem czytać... i już nie mogłem przestać.

Nauka znów musiała poczekać – było jednak warto! Nigdy dotąd nie recenzowałem komiksów, nie czując się nadzwyczajnie kompetentny w materii rysowniczej: moje zdolności w tym zakresie kończą się na dwuwymiarowych kwiatkach, dzięki którym miałem w podstawówce tróję z plastyki. Śmiem jednak twierdzić, że znam się na fabułach, a ta jest w tym wypadku najlepsza. Dodatkowo zwyczajnie mi się dotąd nie chciało – tym razem zaś poczułem się zdecydowanie zmobilizowany. „Cygan” Mariniego i Smolderena opiera się na pomyśle ciekawym: Na północy Ziemi postępuje zlodowacenie, a na półkuli południowej wytworzyła się kolosalna dziura ozonowa. „Żeby ochronić górne warstwy atmosfery”, „pod groźbą zdziesiątkowania populacji ludzkiej przez raka skóry, trzeba było zrezygnować z wszelkiej komunikacji lotniczej”. W zamian powstała sieć dróg, na czele z gigantyczną PA3K: Podbiegunową Autostradą Trójkontynentalną, po której suną konwoje ciężarówek. Na dalekiej Syberii od lat „panują głód i bezprawie” oraz polityczny chaos, w których to warunkach tylko najtwardsi mogą sobie poradzić, a i poczucie humoru nie zawadzi w kłopotach...

Nie samym jednak pomysłem żyje komiks: widziałem już wiele takich utworów, w których pomysł zepsuto, czy to kreską, czy to kiepskim prowadze-niem fabuły. „Cygan” pozbawiony jest tych wad: autorzy rozwijają akcję w sposób nienaganny, bardzo, można rzec – filmowy, stopniowo i w sposób wciągający budując intrygę. Nic nie zgrzyta w kompozycji scen, również postaci są ciekawe i wiarygodne. Cagoj, tytułowy Cygan, jest nieco narwany, bezwstydny i brutalny, jak przystało na ”truckera”; jego nastoletnia siostra Oblivia jest zaś, również jak przystało na przeciwstawny charakter, spokojna i „kierująca się sercem”, zupełnie nie pasująca do tych brutalnych okoliczności.

Cagoj jedzie właśnie z bronią do Żygańska, najważniejszego azjatyckiego węzła Autostrady: kto dotrze tam pierwszy, otrzyma wysoką nagrodę. Tkwi w tym wszystkim znacznie więcej, niż by wynikało z tak krótkiego opisu (piętnuję niniejszym wydawcę za zignorowanie tej informacji na okładce!). Mamy tu całą masę strzelanin, wybuchów, ucieczek i pościgów – ale i humor się znajdzie (polecam zwłaszcza postać Dmitrija z czwartego albumu!), i chwile powagi i zadumy, sporo dramatyzmu, a nawet tragizmu (Iwan, w mniej-szym stopniu Rosalynne). Wszystko to połączone ze sobą tworzy prawdziwie wciągającą mieszankę. Wiele tu brutalności i okrucieństwa (uzasadnione jest oznaczenie „tylko dla dorosłych”), ale zawsze uzasadnionych fabularnie i spójnych. To właśnie największa siła „Cygana”: bardzo sprawnie skonstruowana, interesująca i spójna historia.

A wszystko to narysowane bardzo ciekawą, dość szczegółową i realistyczną kreską. Już to wystarcza, aby zdecydowanie zachęcić do czytania. Nie to jednak skłoniło mnie do napisania swej pierwszej recenzji komiksowej – mimo że serię uważam za bardzo udaną. A raczej nie tylko to. Główną przyczyną był tom trzeci serii: „Dzień cara”. To właśnie ten album wpadł mi w ręce na samym początku, i on mnie tak zainteresował; to właśnie dowód wartości przypadku. „Dzień cara” jest bowiem zdecydowanie najlepszy z serii, wybija się znacznie z ogólnego bardzo dobrego poziomu, ba – po jego lekturze byłem nie tylko zaciekawiony, ale wręcz wstrząśnięty i zauroczony.

Z całą moją subiektywną odpowiedzialnością stwierdzam: to najlepszy komiks, jaki czytałem od czasu „Szninkla”. Wszystko jest w nim perfekcyjne: kreska, inteligentna intryga, wiarygodne i ciekawe postaci. Już pierwsze kadry potrafią zainteresować, a z każdą kolejną stroną doskonale prowadzona opowieść wciąga bardziej. A przede wszystkim – niezwykłość albumu tkwi w przekonującym ukazaniu pięknej miłości dwojga młodych, tragicznej i zupełnie nie przystającej do tego brutalnego świata (przedstawionego).  To miłość, zwyczajna i czysta jak ci dwoje, miłość, która „nie szuka poklasku” i „nie szuka swego”, skonfrontowana z brutalnymi walkami, głodem, śmiercią, podłymi intrygami osób dążących do władzy, ze światem, w którym ludzkie życie jest mniej warte niż czyjeś ambicje – jest tu tak niezwykła. Niezwykle smutne, że taka miłość i nieskażona dobroć młodości musi przegrać. I tylko życie potoczy się dalej... Dawno nie byłem tak poruszony po lekturze, a już w przypadku komiksu – udało się to dotąd tylko raz, spółce Rosiński – Van Hamme w przypadku „Szninkla”. To nieprzypadkowe porównanie, bo i tam mieliśmy tragiczną miłość w brutalnym i nies-prawiedliwym świecie...

Marini i Smolderen w całej serii wykonali znakomitą robotę, a w tym jednym przypadku – mieli przebłysk geniuszu. W czwartym albumie, będącym odcinkiem „singlowym”, powraca wprawdzie niższy  (choć bardzo dobry) poziom dwóch pierwszych tomów; autorzy udowodnili jednak, że stać ich na jeszcze więcej, z tym większą więc niecierpliwością oczekuję na kolejne części. Może uda im się jeszcze raz... A nawet jeśli nie, to i tak mogę się spodziewać przynajmniej bardzo dobrego komiksu.

Michał Szklarski
   
Marini, Smolderen „Cygan” cz. 1.: „Cygańska gwiazda”, cz. 2.: „Syberia w ogniu”, cz.3.: „Dzień cara”, cz. 4.: „Oczy czarne”. Egmont Polska – Klub Świata Komiksu 2001–2002. Cena det.: cz. 1. i 2. 15,90 zł, cz. 3. i 4. 17,90.

IGKF

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie