Dlaczego oni w tym zagrali? Filmowe wpadki gwiazd

Mateusz Nowak
26.09.2017

Gwiazdy wielkiego ekranu są wielbione przez miliony ludzi na całym świecie, ale rzadko można o nich powiedzieć, że są doskonałe. Nawet wybitnym aktorom przytrafiały się „wpadki” w postaci zagrania w filmach, które – piszący dyplomatycznie – raczej nie wejdą do kanonu światowej kinematografii. Artyści występowali w szmirach, kasowych potworkach, filmowych bełkotach i innych cudach do szybkiego zapomnienia. Przygotowaliśmy zestawienie kilku wyjątkowo bolesnych przypadków.

Marlon Brando i „Wyspa doktora Moreau”

Ten film swego czasu często pojawiał się w polskiej telewizji i można mieć pewność, że autorzy ramówki zwracali uwagę wyłącznie na nazwisko wybitnego aktora, nie zapoznając się z samym „dziełem”. Ten film jest tak zły, że naprawdę trudno uwierzyć, co robi w nim Brando. Pewnie chodziło tylko o pieniądze, a hipotezę te potwierdzają legendarne już opowieści o tym, jak Marlon zachowywał się na planie, robiąc sobie żarty z całej ekipy i koncepcji filmu.

Michael Cane i „Szczęki 4 – Zemsta”

Ten koszmarnie głupi film z 1987 roku jest niewątpliwie dużą plamą w życiorysie wybitnego aktora. Cane jednak ma to do siebie, że w ciągu kariery zagrał w wielu koszmarkach, nie ukrywając przy tym, że robi to dla pieniędzy. „Szczęki 4 – Zemsta” to kontynuacja serii, w której główną rolę grał Roy Scheider i tamte produkcje od biedy dało się jeszcze obejrzeć. Jednak to, co na ekranie wyczyniał Cane, woła już o pomstę do nieba. Nie oglądać!

Robert De Niro i „Co ty wiesz o swoim dziadku?”

OK, ten film broni się w swoim gatunku, bo jest momentami dość zabawną komedią. Ale co robi w nim Robert De Niro? Dla przypomnienia: to ten sam facet, który ma na koncie genialne kreacje w „Wściekłym Byku” czy „Taksówkarzu”. Aktor jednak od dłuższego czasu pokazuje, że ambicje się w nim wypaliły i coraz częściej ima się ról, których 30 lat temu na pewno by nie przyjął. Kasa, kasa, kasa. Szkoda.

Kevin Costner i „Wodny świat”

Umówmy się, że Costner jakimś wybitnym aktorem nie jest, ale w większości filmów udało mu się utrzymać porządny poziom. „Wodny świat” możemy więc traktować w kategoriach wypadku przy pracy. Ten film jest głupi, źle zrealizowany, jeszcze gorzej zmontowany, a Costner wygląda w nim tak, jakby zmusili go do wejścia na plan po tygodniowej balandze.

John Travolta i „Bitwa o ziemię”

Oglądając ten film trzeba zadać sobie pytanie, czy gra w nim ten sam facet, który zachwycił świat rolą w „Pulp Fiction”? Niestety tak. Travolta w ogóle w ostatnich latach źle dobiera sobie role i zwykle jedynym pożytkiem z jego aktorstwa jest pęczniejący stan konta. „Bitwa o ziemię” to koszmarek, którego nie polecamy nawet widzom o bardzo złym guście.

Wspólny mianownik dla wszystkich tych wpadek? Oczywiście pieniądze. Dla nich aktorzy często są w stanie zrobić wiele, nawet kosztem swojej marki.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie