Entliczek-pętliczek & atomowy guziczek

Mateusz Nowak
09.09.2015

Filmowa opowieść o Terminatorach weszła do kanonu współczesnego kina SF równie zasłużenie, jak opowieści o gwiezdnych wojnach, Obcym, Matrixie czy Robocopie.

Jak pewnie zauważyliście – użyłem tu sformułowania ogólnego (opowieść), nie zaś szczegółowego (filmy). Poszczególne części wymienionych sag reprezentują bowiem mocno zróżnicowany poziom (co w przypadku dłuższego cyklu fabularnego jest nieuniknione), a nawet – niestety – kontynuacje zaczynają przybierać kształty będące zaprzeczeniem idei oryginałów (co zdaje się być skutkiem bezwzględnej pogoni za maksymalizacją zysków).

Okryte mrokami legendy początki imperium galaktycznego rozczarowały większość tych, którzy się na oryginalnej trylogii wychowali (mimo znakomicie poprowadzonego wątku dochodzenia Palpatine’a do władzy). Cameronowi udało się nadspodziewanie zgrabnie przenieść klimat klaustrofobicznej opowieści Scotta o Obcym do kina akcji – jednak części trzecia i czwarta poszły w tak specyficzne klimaty, że satysfakcjonują chyba tylko najwierniejszych fanów. Druga i trzecia część Matrixa, mimo paru sensownych scen (bitwa o Zion), wykazały jasno, iż bracia Wachowscy mieli tak naprawdę pomysł tylko na jeden film – udemonicznienie agenta Smitha jest tego najwyraźniejszym obrazem. Pierwszy Robocop jest filmem równie okrutnym w przekazie, co humanistycznym w przesłaniu – a przy tym kawałkiem świetnego formalnie kina; dwójka waha się między kontynuacją a parodią, usilnie stara się przywrócić te utracone proporcje trójka („Murphy mówią do mnie przyjaciele. Dla ciebie – jestem Robocop!”).

Nas jednak dziś szczególnie interesuje saga o Terminatorach. Pamiętam pierwszą część, obejrzaną zaledwie parę lat po światowej premierze (co w „bezdewizowych” realiach PRL-u było normą). Zwykle drażniły mnie filmy SF, w których np. najeźdźcy z kosmosu gremialnie przybierali ludzką postać. Obok swoistego przesłania („nie ufaj nikomu”) – odbierałem to jako ukrywanie niedoborów technicznofinansowych i oszukiwanie widza (przez dekady kino science fiction produkowało głównie niskobudżetowe gnioty, do których nie przyznałby się żaden pisarz SF). Ale film Camerona, choć nakręcony za jakieś śmieszne (na warunki Hollywood) pieniądze, miał autentyczny klimat. Czuło się w nim coś szczerego i niepokojącego. Wielka była w tym zasługa odtwórcy tytułowej postaci – który ponoć pierwotnie miał zagrać Kylie’a, ale uparł się na rolę „elektronicznego mordercy”.

Pętla czasu zamknęła się w finale filmu tak idealnie, że wieść o planach nakręcenia kontynuacji zaskoczyła mnie i zaniepokoiła. Jednak drugi Terminator – chociaż w momencie powstawania był najdroższym i najbardziej napakowanym efektami specjalnymi filmem w historii X Muzy – nie rozczarował. Wręcz przeciwnie! I do dziś pozostaje jednym z najlepszych filmów akcji w dziejach kina. Chociaż w stosunku do pierwowzoru wykonał karkołomną woltę fabularną: ukazał przyszłość nie jako coś, co już się bezwzględnie dokonało – lecz jako jedną z wielu potencjalnych ścieżek czasu, na które możemy mieć jeszcze wpływ. Przełamał tym samym przygniatający pesymizm poprzedniego obrazu (pozostając jednocześnie ostatnim filmem mówiącym serio o groźbie wojny atomowej).

Trójka wydawała się bezsensowna do sześcianu: skąd tym razem miałoby przyjść zagrożenie – i kogo można dziś przestraszyć groźbą użycia jądrowych arsenałów. Film ten – mimo przywrócenia pesymizmu pierwowzoru, osadzenia w realiach powszechności internetu oraz arcywidowiskowej sceny pościgu ulicznego – nie dorównał poprzednim częściom. I zapętlił czas świata opowieści na całego (odrywając go od naszego czasu już całkiem). Efekt ten wzmógł jeszcze bardziej późniejszy serial telewizyjny Kroniki Sary Connor.

Nestor literatury iberoamerykańskiej, Jorge Luis Borges, pisał o „ogrodzie o rozwidlających się ścieżkach”. Tu czas zaczyna przypominać raczej splątany węzeł żeglarski!
Poza tym – śmiem wątpić, czy konkretyzacja w czwartym Terminatorze wojny z maszynami wyszła całej wizji na dobre. Chyba migawki z filmów Camerona robiły większe wrażenie. Cóż: z dramatycznej opowieści zrobiło nam się powoli gadżeciarskie widowisko…

JPP
GFK

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie