PIERŚCIEŃ NIBELUNGA(3) SYN BOHATERA

Piotr Kowalczyk
09.09.2015

Dla Ryszarda Wagnera historia pierścienia była czymś więcej niż tylko operą. Była dramatem muzycznym – zaś to, co odróżniało ją od dzieł temu podobnych, było zupełnie nowym zadaniem, jakie twórca wyznaczył narracji i muzyce. Otóż rozplanował rozwój akcji w ten sposób, by wybrane a ważkie dla całości wątki ujawniały się stopniowo, uzupełniając fabułę na różnych etapach rozwoju akcji. I tak na przykład szczegółową historię oszczepu Wotana widz poznaje dopiero w Prologu części ostatniej. Przypomina to układanie puzzli: mając „ułożoną” większą część historii, kompozytor stopniowo dorzuca brakujące elementy, zapełniając luki w logice obrazka. I dopiero wtedy widz chwyta niuanse.

W warstwie muzycznej robi się jeszcze ciekawiej. Nie ma tu bowiem klasycznych arii, duetów i recytatywów, czyli tych wszystkich form muzycznych, które są wyznacznikami gatunku. Słowo w naturalnie skonstruowanych dialogach brzmi prawdziwie, dając złudzenie naturalności wypowiadanych kwestii i utwierdza w psychologicznej prawdzie. Jednak spójność wszystkich elementów utworu, tzn. myśli, słowa i muzyki, zaczyna być widoczna dopiero wtedy, gdy zwrócimy uwagę na muzyczne motywy przewodnie, zwane leitmotywami. Dopiero w ich kontekście zrozumiemy, jak „działa” ten utwór i o czym autor do nas mówi. Tematy melodyczne, powtarzające się w trakcie utworu, to zabieg znany i stosowany od dawna, lecz pod ręką Wagnera otrzymał zupełnie nowy wymiar. Powtarzające się w myśl precyzyjnie obmyślonego klucza tematy są tu komentarzem zdarzeń i znakiem rozpoznawczym postaci, przedmiotów, a nawet całych idei; łącznikiem spajającym fabułę w muzycznofabularno- psychologiczną jedność. Podobno Pierścień zawiera, bagatela, około stu takich tematów! Przy czym partie wokalne zawierają ich stosunkowo niewiele, one obecne są głównie w partiach orkiestry. Pojawiają się niemal co chwila, towarzyszą zdarzeniom i postaciom, ujawniają szersze konteksty działania i podsuwają skojarzenia: kiedy w I akcie „Walkirii” Zyglinda opowiada Zygmundowi historię swego wesela, po słowach „obcy tu przybył” orkiestra gra fanfary Walhalli… to widz od razu kojarzy, kim jest Wędrowiec.

Tak oto te same tematy, zastosowane w różnych sytuacjach fabularnych, ujawnią nagle treść zawartą między wierszami, staną się tropem w odczytaniu meandrów wielotorowej fabuły. A temat Brunhildy rozbudowany w „Cwał walkirii”? Można by wręcz powiedzieć, że temat rośnie wraz z rolą swej bohaterki. Z kolei motyw kołyszących się fal z prologu „Złota Renu” (ów akord Es-dur ze snu Wagnera), wprowadzony w scenie wstąpienia bogów do Walhalli po tęczowym moście, grany tym razem przez chór wiolonczel. Sceny te łączy mistyczny motyw wody przedstawiony dźwiękami. A otwierając Prolog „Zmierzchu bogów”: z jednej strony temat ten pełni rolę fabularnego łącznika, z drugiej zaś jest echem dawno minionych czasów. Również tzw. motyw zbawienia, zwany przez samego autora „gloryfikacją Brunhildy”, który pojawia się dwa razy: w III akcie „Walkirii”, kiedy Brunhilda mówi Zyglindzie, że urodzi syna bohatera i w finale „Zmierzchu”, w niezwykłej scenie, której tymczasem zdradzić mi się nie godzi – o niej opowiemy w swoim czasie.

Tytułowy pierścień ma oczywiście także swój temat, podobnie jak Notung czy, najdłużej chyba przewijający się w dziele temat, rozwinięty w finale w „Marsz żałobny” (cytowany przez Johna Boormana w filmie „Excalibur”). Temat związany jest z historią ojca i syna: pojawia się wraz z Zygmundem w „Walkirii”, a odchodzi, imponująco rozbudowany, wraz z Zygfrydem w „Zmierzchu bogów”. Muzyka życia i śmierci – to się nazywa fabularna klamra! Tymczasem właśnie… do akcji wkracza kolejny bohater.

Nibelung Mime, karzeł mieszkający w leśnej pieczarze Nibelheimu, podobnie jak jego brat Alberyk tyleż podstępny co chciwy, był jednak od brata zdecydowanie głupszy. I jakież musiało być jego zdziwienie i złość, gdy pewnego dnia spokój jego leśnej pustelni zakłóciła obca kobieta. Na pierwszy rzut oka – zbieg. Na dodatek spodziewała się dziecka. Osłabiona długą ucieczką nie miała sił iść dalej i tu znalazła schronienie. Na wypadek, gdyby coś mi się stało, rzekła, dziecku daj na imię Zygfryd, a z ocalałych szczątków metalu wykuj chłopcu miecz nowy. Jakby przeczuła. Umarła krótko po porodzie.

Tak narodził się bohater i zdawać by się mogło, że teraz już wszystko pójdzie gładko, że wydarzenia wreszcie zaczną zmierzać do szczęśliwego finału. O złudna nadziejo! W tym bowiem miejscu, tzn. w trzeciej części dzieła, akcja wykonuje nagłą woltę, do tej pory mniej lub bardziej wyraźnie zapowiadaną. A wszystkiemu poniekąd winni byli panowie Schopenhauer i Nietsche ze swoją wizją świata, sztuki, życia i śmierci, ujętymi w zwarty system filozoficzny. Wagner, sam mistyk, filozof i wielki artysta, znajdował upodobanie w nihilistycznodekadenckich poglądach obu panów, co m.in. wyjaśnia, dlaczego „Pierścień Nibelunga” niemal ze sceny na scenę robi się coraz bardziej posępny i coraz głębiej pogrąża się w odmęt.

Tetralogia w tym miejscu osiąga półmetek.

Na marginesie warto dodać, że sam kompozytor nigdy nie traktował swego dzieła jako czterech równoważnych części, tak pod względem budowy jak i dramaturgii. Dla niego były to zawsze trzy części główne, trzy dni w dziejach świata, poprzedzone prologiem – „Złotem Renu”. Jednak tradycja recepcji dzieła i waga, jaką mu od początku przyznawano sprawiły, że po dziś dzień nazywa się je tetralogią, trochę wbrew intencji autora.

Zaczyna się „Zygfryd”, trzecia odsłona Pierścienia. Słońce nadziei, które na krótko tu na niebie rozbłyska, równie szybko za horyzontem się chowa i nim utwór się skończy, widza zaczyna ogarniać lęk, że ta opowieść raczej nie skończy się dobrze. Minęło dwadzieścia lat od śmierci Zyglindy. Wychowywany w lesie Zygfryd nie zna ciemnych stron życia i ludzkiej natury, choć Mimego nie znosi. Przeczuwa bardziej niż wie, że szpetny karzeł nie jest jego ojcem. Wymusza na nim poznanie historii swego urodzenia i tym większą odrazą napawa go dziwny opiekun. Świadomy wrodzonej siły, marzy o dalekim świecie i awanturniczych przygodach. Jest barczysty i silny, więc z łatwością zmusza karła do kucia wciąż nowego miecza dla siebie, lecz każdy kolejny pęka mu w rękach. Rośnie gniew na kowala, który, jak każdy Nibelung, z ognia i żelaza umiał zwykle wyczarować wszystko, a tego jednego miecza wykuć nie jest w stanie. Z kolei karła napawa lękiem milcząca tajemnica ułomków metalu, który złączyć się nie pozwala. Boi się silnego młodzieńca, lecz jego woli sprostać nie potrafi.

Pewnego dnia zjawia się Wędrowiec. Przedstawia Nibelungowi historię pierścienia i złota strzeżonego przez Fafnera. Przypomnijmy, że olbrzym Fafner, po zabiciu brata w kłótni o pierścień, ubrawszy hełm wykuty ze złota Renu w kuźniach Nibelheimu, przybrał postać smoka. Ten ziejący ogniem stróż niepokonany legł w Złej Grocie i skarbu strzeże. Wędrowiec wyjawia również tajemnicę złamanego ostrza: z ułomków powstanie na nowo Notung, miecz niegdyś złamany, lecz wykuć go zdoła tylko mąż dzielny, któremu obcy jest strach. Będzie on i twoją zgubą, karle.= Zabije cię ten, który nie zna lęku.

Wędrowiec, jak nagle się zjawił, tak równie szybko zniknął. Strach o życie podsuwa Mimemu „genialny” plan pozbycia się Zygfryda i przejęcia pierścienia. Napuszcza herosa na smoka, kusi próbą sprawdzenia odwagi w walce z bestią i wizją rychłego bogactwa. A gdy już smok padnie, wystarczy tylko otruć siłacza i posiąść skarb. Pierścień będzie mój! Będę panem świata! Zygfryd zniechęcony czekaniem na efekt jego pracy, sam bierze się do dzieła. W jego rękach ogień
z łatwością łączy żelazne szczątki i błyska wreszcie ostrze na nowo przekute! Podpuszczony przez Nibelunga heros chce jak najszybciej poznać, co to takiego strach.

Wtedy zjawia się ktoś, kto dawno już zniknął nam z oczu, a kto ani na chwilę nie przestał myśleć o utraconym skarbie. Krąży w pobliżu Złej Groty i wypatruje okazji, by odzyskać błyskotkę. Alberyk. Dowiedział się o istnieniu Zygfryda i równie szybko pojął, że ów heros jest naprawdę groźnym przeciwnikiem. Czysty i niewinny nie pożąda władzy, obca mu chciwość i podłość, jest więc nieświadomy mocy pierścienia. Gdy zatem zdobędzie skarb, jego jednego nie sięgnie klątwa Nibelunga! A więc dobrze, teraz ustąpię, lecz nie zrezygnuję, póki klęski bogów nie ujrzę. I znów usuwa się w cień.

Tymczasem Mime i heros przybyli do Złej Groty, w której zabicie smoka było dla Zygfryda jedynie formalnością. Zdobywa pierścień i hełm. Na widok pierścienia Mimemu błyska oko. Podaje Zygfrydowi przyrządzony zawczasu zatruty napój. Głupi Nibelungu!

Nie tobie stawać w poprzek boskich dróg. W potyczce ze smokiem kropla gadziej krwi pada na dłoń Zygfryda, dzięki czemu stał się on jakby częścią sił natury: zyskał
nadludzkie zdolności, czyta w myślach, rozumie mowę zwierząt. Przejrzał zamiary karła i jednym pchnięciem uciął jego nędzne życie. Słyszy śpiew leśnego ptaka o pogrążonej we śnie pięknej nieznajomej, o skale kręgiem ognia otoczonej. Oto wyzwanie godne boskiego wnuka. Prowadź, skrzydlaty przewodniku.

Początek aktu trzeciego to ważny moment fabularny: scena rozmowy Wotana i Erdy. Erda, matka walkirii i norn, jest boginią ziemi i losu. Teraz śpi w czeluściach świata, oplątana nicią Przeznaczenia. U niej Wotan szuka rady, czując, że traci kontrolę nad nieuchronnością zdarzeń. Niestety. Nie udzielę ci żadnej rady, ponieważ dotąd norny tkały to, co widziałam i rozumiałam, a dzisiaj nie widzę już nic. Twardy sen mnie ogarnął. Usnęła moja wiedza, a ja przestałam cokolwiek rozumieć: ty, któryś miał strzec praw, sam je dzisiaj łamiesz, a jedyna, która praw broniła, została surowo ukarana. Od ciebie wyszło całe zło, które świat toczy i w nicość go spycha. A my giniemy razem z nim. Koniec jest bliski, to jedno czuję i widzę! Ach, śpij więc ty, której rozum śpi – zawołał bóg z rozpaczą. – Śpij na wieki w otchłani! Teraz sam musi zdecydować, w którą stronę los rzuci świat. Jeśli Zygfryd zwróci pierścień nurtom rzeki, może jeszcze odwrócić bieg spraw, ale czy zdoła?

To ciekawy moment nie tylko dlatego, że po raz pierwszy nazywa rzecz po imieniu, ale też rzuca światło na cały utwór. Teraz widać, na kolejnym poziomie realizacji, jak spójną i logiczną całością jest Pierścień. Z tej perspektywy widać, jak stroje bogów w „Złocie Renu” znaczył przepych i dostojeństwo, w „Walkirii” były już bardziej przyblakłe, pozbawione blichtru i pozłoty, a tu, w odsłonie trzeciej już wszyscy, tak bogowie jak ludzie, noszą brudne, dziadowskie niemal łachmany. Uroda i wiek bohaterów także się zmieniają. Wszyscy są jak więdnące kwiaty, coraz starsi, coraz brzydsi. Świat brzydnie i kurczy się w oczach. Obumiera. Ten proces rzeczywiście już trwa, a widz coraz głębiej wciska się w fotel.

Tymczasem Zygfryd jest już blisko. Już widzi ognistą łunę, którą Loge szczyt otoczył. Wtem ktoś staje w poprzek drogi. Wotan podziwia młodzieńca, lecz on jest porywczy i hardy. Obraża i ośmiesza boga. Nie robiłbyś tego, gdybyś wiedział, kim jestem – rzekł bóg. Jestem strażnikiem skały, na której niewiasta śpi. Jeśli ją zbudzisz, moc moja zgaśnie, nie mogę więc puścić cię dalej! Już raz mój oszczep strzaskał ten miecz. A więc to ty zabiłeś mi ojca? Oto godzina zemsty! I z całą mocą uderza w święty oszczep. Jak niegdyś, zwarły się te dwa oręża, lecz dziś od ciosu Notunga pęka na pół oszczep Wotana! Nic nie powstrzyma niepokonanego. Boski wnuk bez lęku pokonał granicę płomieni i dotarł na szczyt, gdzie na kamieniu, okryta tarczą, leży młoda dziewczyna. Jej twarz rycerski hełm ukrywa, a od jej postaci dziwna łuna bije  szlachetności i dumy. Dlaczego śpi w twardym śnie pogrążona? Co tu się stało? Nie myśląc wiele hełm rozbija, by uwolnić jej twarz, a obraz ten budzi w nim uczucie gorące. Pocałunkiem budzi dumną ze snu.

Brunhilda z bólem powraca do świata: tu ułomki hełmu, tam tarcza leży – i wszystko w lot rozumie: nie jest już walkirią, nie jest nieśmiertelna. Jest zwykłą kobietą, a przed nią stoi wyzwoliciel, któremu jest przeznaczona. Ten, którego ongiś ocaliła, teraz ją uwolnił z pęt. Uczucie łączy oboje, serdecznyuścisk bratnich dusz. W miłosnym uniesieniu kończy się trzecia część dzieła i choć okryta cieniem znad horyzontu, wieńczy ją pieśń miłości. Opadająca kurtyna kryje parę kochanków.


Andrzej Habasiński
GFK, luty 2009

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie