Bardziej doświadczeni miłośnicy zabytkowych pojazdów dobrze pamiętają sytuacje, kiedy wykupienie ubezpieczenia dla samochodów na „żółtych blachach” było istną drogą przez mękę. Firmy oferowały bardzo złe warunki lub w ogóle nie chciały rozmawiać o objęciu ochroną takich pojazdów.
Jak to wygląda dziś? W ostatnich latach sytuacja zmieniła się diametralnie. Chociaż kolekcjonowanie zabytkowych samochodów wciąż nie jest zbyt popularnym hobby (nic dziwnego – wymaga nie tylko dużych nakładów finansowych, ale też cierpliwości oraz umiejętności majsterkowania), to jednak ubezpieczyciele zauważyli tę grupę klientów. Co więcej, oferują oni daleko idące udogodnienia w porównaniu z ubezpieczeniami adresowanymi właścicieli do „standardowych” samochodów.
Daleko idące ułatwienia i bonusy
Każdy kierowca dobrze wie, że obowiązkowe ubezpieczenie OC, szczególnie w ostatnich dwóch latach, stało się nie lada wydatkiem w domowym budżecie. Co bardziej pechowi właściciele czterech kółek otrzymali wycenę wyższą o kilkaset procent! Generalnie trend niepokoi wielu kierowców – według porównywarki mfind.pl, średni koszt OC w 2016 roku wzrósł o 48%. Problem ten na szczęście nie dotyczy wspomnianych wyżej kierowców i właścicieli aut zabytkowych. Samochody klasyczne mogą nie tylko zostać ubezpieczone na znacznie krótszy okres (minimum 30 dni, podczas gdy standardowe umowy nie przewidują możliwości ubezpieczenia na krócej niż rok), ale i za mniejsze pieniądze.
Przede wszystkim ogromne zalety daje przynależność do klubu motoryzacyjnego – wielu ubezpieczycieli honoruje taki stan rzeczy zniżkami sięgającymi nawet 70%. Inne firmy, takie jak brytyjski Sureterm Insurance, uwzględniają także nieprzekroczenie określonego limitu kilometrów w danym roku. W efekcie może się okazać, że ubezpieczenie samochodu tylko na czas, gdy faktycznie chcemy poruszać się nim po drogach publicznych (na przykład w celu dotarcia na zlot podobnych nam zapaleńców) będzie śmiesznie tanie. Warto zatem zapoznać się z ofertą firmy https://www.sureterm.com/.
Garść kruczków
Pamiętajmy jednak, że niektóre stowarzyszenia mogą przedstawić nam dość niekorzystne zapisy w umowie – najbardziej jaskrawym przykładem jest konieczność dostarczenia faktur dokumentujących wszystkie naprawy lub modyfikacje w samochodzie. Jeśli faktycznie korzystamy z pomocy wyspecjalizowanych warsztatów, to egzekwowanie tego zapisu nie będzie problemem, ale jeśli sami majstrujemy przy samochodzie, lepiej poszukać innej oferty i nie narażać się na zbędne koszty.
Komunikat prasowy